Historia pewnego zgłoszenia. Gdzie jest Sebastian? Internauci wciąż poszukują zaginionego [video]

 


Historia wydaje się nieprawdopodobna. Młody mężczyzna wysiadł z samochodu, wbiega w pole kukurydzy i ślad po nim zaginął. Sebastian Sierpiński wciąż widnieje jako zaginiony...

Tajemniczą sprawę zaginięcia przypomina facebookowa strona Zaginieni przed laty. Sebastian Sierpiński zaginał dokładnie 14 sierpnia 2021 roku około godziny 21:30 w okolicach miejscowości Wirówek pod Gryfinem.

Okoliczności zaginięcia

Nadszedł piątek, 13 sierpnia 2021 roku. Tego dnia mężczyzna poinformował swoją dziewczynę o służbowym planie wyjazdowym na sobotę wraz z Krystianem. Powiedział jej też, że jest bardzo zmęczony oraz wyrażał niechęć na ten wyjazd. Podobno napomknął jej również, że czegoś się obawia, ale nie do końca wyjaśnił czego. Nie czuł się najlepiej. Ze złego samopoczucia oraz braku snu zwierzył się również swojej babci. Zadzwonił do niej w piątek wieczorem, o dość nietypowej dla ich rozmów godzinie. W sobotę 14 sierpnia wyruszył z pracodawcą do Szczecina. Tego samego dnia po południu mieli wrócić z powrotem do Gryfina.

W niedzielę rano rodzice chłopaka zorientowali się, że poprzedniego dnia nie rozmawiali ze swoim synem. Po próbach kontaktu jego telefon jednak milczał, co dość ich zaniepokoiło. Sytuacja powtórzyła się także w poniedziałek. Przez myśl przeszło im, że jego telefon mógł być zepsuty, ponieważ wspominał im raz, że ma problemy z baterią.
 
Babcia chłopaka także nie mogła skontaktować się z wnukiem. Ostatni raz prawdopodobnie rozmawiała z nim w piątek. We wtorek postanowili skontaktować się z kimś z firmy, w której pracował Sebastian, jako że nie mieli numeru do żadnego ze znajomych chłopaka. W Internecie znaleźli numer do jego szefa. To co usłyszeli w tamtej chwili na pewno bardzo ich przeraziło. Pracodawca opowiedział im, że w sobotę, gdy załatwili wszystkie sprawy w Szczecinie wracali do Gryfina, samochód miał prowadzić szef. W trakcie trasy chłopak miał rozmawiać przez telefon ze swoim znajomym i dziewczyną (miał poinformować ją, że niedługo będzie w domu i do niej oddzwoni, ponieważ bateria w jego telefonie jest na wyczerpaniu). Według szefa po rozmowie telefonicznej Sebastian zaczął się dziwnie zachowywać. Był zaniepokojony, zdenerwowany, rozdrażniony, co chwilę odwracał się do tyłu samochodu, panikował. Chcąc uspokoić pracownika zatrzymał się na poboczu drogi, a Sebastian po otwarciu drzwi miał prędko wybiec z samochodu prosto w pole kukurydzy. Zszokowany kierowca wyszedł z auta i zaczął wołać chłopaka, odpowiadała mu natomiast cisza. Z jego słów wynika, że spędził na poszukiwaniach i nawoływaniu Sebastiana ok. 40 minut, jednak on zniknął. Po tym czasie postanowił wrócić do domu i nic z tym nie zrobił. Nie powiadomił nikogo. Jeśli to co mówi Krystian jest prawdą, może gdyby powiadomił policję od razu, sytuacja potoczyłaby się inaczej?
 
W niedzielę i poniedziałek zaginiony nie pojawił się w pracy, co z relacji szefa wcale go nie zdziwiło (mimo, że przecież Sebastian praktycznie nie brał sobie wolnego, a jak już to na pewno nie bez zapowiedzi). Bilscy chłopaka zmusili pracodawcę, aby ten zgłosił jego zaginięcie na policję. Niechętnie, ale zrobił to dopiero 17 sierpnia. Nasuwa się także pytanie, dlaczego dziewczyna Sebastiana nie zgłosiła jego zaginięcia wcześniej? Otóż, para spotykała się bardzo krótko, a kobieta brak kontaktu ze strony mężczyzny potraktowała jako zignorowanie jej, dlatego nie brała pod uwagę, że mogło stać się coś złego.

 
Z początku funkcjonariusze nie traktowali tej sprawy priorytetowo. Poszukiwania zapoczątkowali rodzice zaginionego, którzy prędko przyjechali do Polski. Dzięki nim do poszukiwań dołączyło mnóstwo wolontariuszy, a także psy tropiące (zajmujące się wykrywaniem ludzi i zwłok), niestety żaden z psów nie podjął tropu w miejscu, które wskazał szef Sebastiana.
Udało się ustalić jedną nieprawidłowość w tej dziwnej sprawie. Odkryto, że w sobotę to Sebastian prowadził samochód w drodze powrotnej. Feralnego dnia podczas powrotu do domu rozmawiał przez wideorozmowę ze znajomym i dziewvzyna, którzy w łatwy sposób mogli zidentyfikować na którym miejscu w samochodzie siedział. Do tego był to jego samochód, który był jednym z jego narzędzi pracy, dlaczego więc miałby kierować nim szef? Rodzina na własną rękę wraz z ochotnikami rozpytywała okolicznych mieszkańców czy coś widzieli, jednak bezskutecznie.
 
Po miesiącu intensywnych przeszukiwań miejsca przypuszczalnego zaginięcia Sebastiana, na jednym z drzew znaleziono kapelusz (wiadomo, że mógł należeć do zaginionego, ponieważ w dniu zaginięcia zrobiono chłopakowi zdjęcie w podobnym słomkowym kapeluszu). Miejsce jego odnalezienia było wcześniej kilkakrotnie przeszukiwane, więc wyglądało to tak, jakby ktoś ten kapelusz tam powiesił. Z tego co wiadomo, znalezisko nie zostało poddane badaniom, także nie można było stwierdzić, czy kapelusz na pewno należał do zaginionego, czy to po prostu takie samo nakrycie głowy.
W końcu służby przeszukały także jeziora, bagna oraz okoliczne stawy, niestety i tam nic nie udało się odnaleźć. Dziwnym wydawał się fakt, że w polu kukurydzy nie odnaleziono żadnego śladu świadczącego o obecności Sebastiana.
 
 
A co wynikło z przesłuchania Krystiana? Otóż, mężczyzna nigdy nie został oficjalnie przesłuchany w tej sprawie. Owszem, funkcjonariusze przepytywali go o to zajście, jednak nigdy nie traktowano go jako podejrzanego. Był on raczej chętny do współpracy i nie robił problemów, gdy służby chciały przeszukać jego posesję czy z nim porozmawiać. Na swojej posesji trzymał on dzikiego, egzotycznego kota. Chodzą słuchy, że może doszło do jakiegoś wypadku z udziałem Sebastiana i wspomnianego zwierzęcia, jednak to tylko plotki i przypuszczenia. Podejrzanym wydaje się także fakt, że Krystian miał dobre kontakty z okolicznymi władzami, z policjantami nawet mówili do siebie po imieniu. Czy to także mogło mieć jakieś znaczenie w tej sprawie?

Po czasie w samochodzie znaleziono dowód osobisty zaginionego, co także było nietypowe, ponieważ wszystkie dokumenty trzymał zawsze w portfelu, którego nie było w samochodzie. W aucie nie znaleziono żadnych śladów świadczących, że zaginiony mógł paść ofiarą przestępstwa. Logowania telefonów mężczyzn także nie wzbudzały większych żadnych podejrzeń i rzeczywiście wyglądało na to, jakoby Sebastian wbiegł w pole kukurydzy i zniknął. Śledczy postanowili przesłuchać osobę, z którą Sebastian wdał się we wcześniej wspominaną bójkę. Przyznał się on do pobicia chłopaka, jednak jego alibi i zeznania nie pozostawiały złudzeń, że nie miał on nic wspólnego z tym zaginięciem. Dalsze śledztwo nie wykazało żadnych aktywności na portalach społecznościowych ani kontach bankowych mężczyzny. Sprawdzono bagna, stawy, jezioro, pola, dzikie tereny i nic nie odnaleziono. Sebastian do dnia dzisiejszego pozostaje osobą zaginioną.

Najgorsza w tej sprawie jest ta ogromna i wszechobecna niewiedza. Tak wiele pytań, a tak mało odpowiedzi. Co tak naprawdę stało się tego feralnego dnia? Czego bał się Sebastian? Dlaczego w samochodzie był tak przerażony? Czy po zaginięciu ktoś widział chłopaka? Dlaczego nie odnaleziono żadnych śladów świadczących o jego obecności w tamtym miejscu? Dlaczego pracodawca nie zgłosił zaginięcia od razu? Dlaczego psy tropiące nie podjęły żadnego tropu? Czy w czasie bójki mógł doznać urazu głowy, a dodatkowe zmęczenie i ilość snu mogły wpłynąć na stan Sebastiana? Czy on wciąż żyje? Nie wiadomo. Pozostaje tylko nadzieja, którą prawdopodobnie żyją bliscy, że ich ukochany Sebastian gdzieś tam jest, cały, zdrowy i szczęśliwy, a oni jeszcze kiedyś będą mogli go zobaczyć.
Redakcja

Prześlij komentarz

Nowsza Starsza