Na początku grudnia członek zarządu, gryfinianin związany z PiS, Paweł Mucha wezwał policję, po tym jak zobaczył, że z jego gabinetu w siedzibie NBP zniknęły rzeczy osobiste. Pomieszczenie miało wcześniej zostać zalane wskutek awarii.
Jak ustalił portal money.pl - 7 grudnia do Narodowego Banku Polskiego została wezwana policja. Jak udało nam się ustalić, pod telefon alarmowy zadzwonił Paweł Mucha, członek zarządu banku. Mucha wezwał służby, bo miał zauważyć, że z jego gabinetu zniknęła część przedmiotów, w tym rzeczy osobiste, jak książki czy dokumenty.
O godz. 13 i 14.15 miał mieć spotkania, dlatego wyszedł z banku na dwie godziny. To wtedy, jak przekonują informatorzy, miało dojść do kolejnego już zalania gabinetu członka zarządu NBP. Jego rzeczy z gabinetu zostały zaplombowane i przeniesione do nowego pomieszczenia na ósmym piętrze. Po powrocie ze spotkania ok. godz. 15 nic nie wiedział o usunięciu osobistych przedmiotów z gabinetu podczas jego nieobecności. Miał też kolejny raz nie zauważyć żadnych oznak awarii, o których informował bank.
Mucha wyszedł do policji przed budynek banku. Poprosił o spisanie notatki służbowej, nie złożył jednak zawiadomienia o podejrzeniu popełnienia przestępstwa. Po kilkunastu minutach wrócił, ale nie mógł już dostać się do skrzydła, w którym znajduje się jego gabinet.
Paweł Mucha to pochodzący z Gryfina adwokat, działacz społeczny, samorządowiec i urzędnik państwowy. W latach 2015–2016 i 2021–2022 doradca społeczny prezydenta RP Andrzeja Dudy, w latach 2016–2020 sekretarz stanu w Kancelarii Prezydenta, w latach 2017–2020 zastępca jej szefa. 1 stycznia 2021 został także doradcą prezesa NBP Adama Glapińskiego. Z dniem 1 września 2022 prezydent Andrzej Duda (którego doradcą przestał być dzień wcześniej) powołał go w skład zarządu Narodowego Banku Polskiego (w związku z tym zawiesił działalność w PiS i złożył mandat radnego sejmiku województwa