Ci sami sprawcy trzykrotnie napadali na hurtownię papierosów w Osinowie Dolnym (gmina Cedynia). Pomiędzy napadami sprawcy dokonali zabójstwa dwóch osób. Okazało się, że magazyn z bronią mieli w budynku dawnej piekarni w Cedyni, łupy dzielili w Gądnie a zwłoki zamordowanej kobiety i mężczyzny zakopali w lesie pod Moryniem. Dobiega końca proces przed Sądem Okręgowym w Szczecinie, głównym oskarżonym grozi dożywocie.
Jawność rozprawy została wyłączona z urzędu, jednak do szczegółów udało się dotrzeć dziennikarzowi Kuriera Szczecińskiego. Do rozbojów przy granicy dochodziło w latach 2013 - 2015. Na czele grupy stał 45-letni Robert M. z Piły w przeszłości karany za różne przestępstwa, w więzieniu we Wronkach odsiedział 20 lat za morderstwo. Jego kolegą był 46-letni Artur S., który również w tym samym więzieniu odsiadywał wyrok za morderstwo. Kolejnym ważnym członkiem grupy był Przemysław J, który mieszkał w Gądnie (gmina Moryń). To właśnie w jego domku nad jeziorem zamordowano dwójkę ludzi - Justynę W. i Arkadiusza Z., ich ciała odnaleziono w grudniu 2016 roku, były zakopane w lesie w pobliżu osady Moryń Dwór.
J. miał dostarczyć bandytom broń - miał to być między innymi pistolet maszynowy Skorpion oraz 100 naboi, kałasznikow z lunetą i 300 sztuk naboi a także pistolety maszynowe RAK, Stena oraz trzy pistolety PPS wraz z dużym zapasem amunicji.
W październiku 2013 roku bandyci włamali się do hurtowni papierosów w Osinowie Dolnym, skąd ukradli papierosy o wartości 44 tys. złotych. Otworzyli również metalową kasę - Łup zawieźli do Gądna, gdzie Przemysław J. schował go w tapczanie (łącznie 385 tzw. sztang), a potem sprzedawał w swoim punkcie handlowym położonym kilkaset metrów dalej od miejsca napadu - można przeczytać w artykule w piątkowym wydaniu Kuriera Szczecińskiego.
W sierpniu 2014 roku w godzinach wieczornych do tej samej hurtowni weszli zamaskowani Artur S. i Robert M., sterroryzowali właściciela i kazali mu otworzyć sejf. Zabrali 135 tys. zł i 127,6 tys. euro. W Gądnie również podzielili łupy.
- Ponieważ na miejscu napadu
działał monitoring, cały napad
został zarejestrowany i zdjęcia
otrzymali policjanci w całej Polsce. Jeden z policjantów z Piły
wykazał się doskonałą spostrzegawczością i zwrócił uwagę na
charakterystyczną bluzę z napisem
„adidas”, jaką miał na sobie w trakcie napadu Robert M. Policjant
skojarzył ją sobie z zapisem monitoringu z meczu Lecha Poznań
sprzed roku, gdzie na trybunach
siedział M. w tej samej bluzie - ustalili dziennikarze Kuriera Szczecińskiego.
Po tym zdarzeniu cała grupa była obserwowana przez policję. Bandyci poczuli się bezkarni i zaczęli wydawać znaczne kwoty pieniędzy.
Do 2014 roku Rober M. i Justyna W. tworzyli parę, mieli wspólną córkę. Kobieta miała go rzucić. Groziła mu, że powie o jego napadzie policji. Mężczyzna przestał wspierają ją finansowo, ta złożyła na niego doniesienie
do policji w Pile, że ten ukrywa
zakopane w lesie narkotyki. Grupa sprowadzała towar z Holandii, który był zakopywany w lasach i rozprowadzany w okolicach Cedyni i Piły. Wcześniej z W. związany był Przemysław J.
W lutym 2015 roku Arkadiusz Z. z Justyną W. przyjechali do domu Przemysława J. w Gądnie. Pili alkohol, gdy J. opuścił własne mieszkanie, weszli do niego Robert M. i Artur S. Kobieta została uduszona, a mężczyzna zamordowany trzonkiem od siekiery. Ich ciała zawinięto w folię i dywan a zwłoki zakopano koło Morynia. Samochód, którym przyjechali został odstawiony na parking w Szczecinie.
Do ostatniego napadu doszło w październiku 2015 roku. Trzech napastników wpadło do hurtowni, zaczęli rabować gotówkę, tym razem nie było jej dużo - 18,8 tys. zł, 12 tys.
euro oraz numizmaty o wartości
15 tys. zł. Świadkowie zdarzenia zatarasowali im drzwi, padły strzały. Na szczęście nikt nie zginął. Po raz kolejny sprawcy pojechali na posesję w Gądnie. Kilkadziesiąt minut później wkroczyła tam policja. Zatrzymano dwie osoby. Lidera grupy Roberta M. zatrzymano dzień później, a innego ze sprawców w połowie listopada 2015 roku.
Prokurator domaga się dożywotniego więzienia dla Roberta M. i Artura S.
Źródło:
Czytaj również: