Nie żyje Marian Haczyk z Bań. Rekordzista Polski LZS w rzucie oszczepem.

Nie żyje Marian Haczyk, urodzony 9 lutego 1933 roku. Rekordzista Polski LZS w rzucie oszczepem. Animator wiejskiego sportu na Pomorzu Zachodnim. Karierę sportową rozpoczynał w Ludowych Zespołach Sportowych. Odniósł wiele sukcesów w rzucie oszczepem, podnoszeniu ciężarów. Pan Marian przyjechał wraz z najbliższymi w czerwcu 1946 roku na Pomorze Zachodnie, rodzina zamieszkała w Baniach na ulicy Sportowej. Pochodził z Pniówka, małej miejscowości pod Zamościem.

Warszawa 1959


Historię Pana Mariana opisywaliśmy wcześniej w publikacji: Rekordzista Polski LZS w rzucie oszczepem przybył w VI 1946 r. do Bań

- Moją życiową pasją jest sport. Zrzeszałem młodych, przyszłych sportowców, których uczyłem podnoszenia ciężarów w miejscowej Świetlicy. Chłopcy z Bań pod moim przywództwem zdobyli mistrzostwo LZS w województwie Szczecińskim. W międzyczasie w Baniach rzucałem oszczepem. Jako oszczepnik regularnie pobijałem szczecińskie rekordy, a wkrótce zostałem objęty szkoleniem kadry narodowej. Byłem w znakomitym towarzystwie takich oszczepników, jak Janusz Sidło, Władek Nikiciuk, Zbyszek Radziwonowicz, Janek Kopyto. Od dziecka miałem zasady. Może nauczyłem się ich, biegając po zamojskich albo bańskich polach. Uczciwość, prawość, konsekwencja w dążeniu do celu. Pozostały też pewne nawyki. Nigdy nie paliłem papierosów, unikałem wódki. Przydało się, gdy uprawiałem sport. To na bańskim stadionie zrozumiałem, co chciałbym w życiu robić. Mierzyć się z najlepszymi, walczyć o miejsce na podium. To były czasy zdrowej rywalizacji. Kierowała nami miłość do sportu, a nie do pieniędzy. Ale to już temat na inną opowieść… Zbyszek Telszewski z Warszawskiego wraz z najbliższymi przyjechali do Bań jako jedni z pierwszych. On był bardzo usportowiony. Polubił mnie. Nigdy nie przeklinał. Jedyne jego przekleństwo „to kurza twarz”. Broń Boże, żeby ktoś wódkę wypił lub papierosa zapalił. Urodził się w 1925 roku. Mama jego też bardzo kulturalna. Bardzo się zaangażowała, żeby w miasteczku powstał sklep. Chodziła od wioski do wioski i zbierała pieniądze, aby sklep uruchomić. Sklep powstał. On był tokarzem. Przez długie lata pracował w POM-ie. Codziennie, gdy szedł do pracy, przechodził koło mojego domu. Ja lubiłem siatkę i lekkoatletykę. Piłki nożnej nie lubiłem, bo kopią po nogach. Zbyszek był dla mnie wzorem, jego nigdy nie zapomnę. Odniosłem później wiele sukcesów sportowych w podnoszeniu ciężarów i rzucie oszczepem. Po powrocie z wojska w 1955 roku wróciłem do Bań, pracowałem na roli i dalej uprawiałem sport. – Mówił w lipcu 2018 roku podczas rozmowy w rodzinnym domu w Stargardzie, opowiadając o swoich przeżyciach z dzieciństwa, sportowych pasjach.

Przedwcześnie zakończył sportową karierę ze względu na kontuzję. Wspomnienia z okresu dzieciństwa, okoliczności przyjazdu do Bań na Pomorze Zachodnie i oczywiście sukcesy sportowe zostały opisane w książce Andrzeja Krywalewicza „Śniadanie na rozstaju torów” (2019).

 

Pogrzeb Mariana Haczyka odbędzie się w piątek 4 lutego w Stargardzie.

Prześlij komentarz

Nowsza Starsza