Nina to 33-letnia wspaniała żona i matka dwójki dzieci, pięcioletniej Rozalki i trzyletniego Tobiasza. W lipcu 2020 roku będąc w 19 tygodniu ciąży kobieta dowiedziała się że jej nienarodzone dziecko jest ciężko chore. Lekarze podjęli dramatyczną walkę o życie jej synka, niestety, August zmarł 2 sierpnia. Po stracie dziecka Nina dzielnie walczyła by pogodzić się z tą sytuacją i pozbierać się psychicznie. Niespełna cztery miesiące później, w grudniu, przed świętami Bożego Narodzenia dostała kolejny brutalny cios od losu...
Młoda kobieta ma raka piersi III stopnia z przerzutami na węzły chłonne, kości, prawdopodobnie także na wątrobę i płuca. Niestety stadium choroby według standardowych stosowanych w Polsce metod leczenia jest określane jako nieuleczalne. Pojawiła się nadzieja w prywatnej klinice we Wrocławiu, a także w Niemczech.
Nina chce żyć, ma przecież dla kogo! Kolejna bitwa, znów stawką jest życie, tym razem jej życie. Najpierw stoczyła walkę o swoje nienarodzone dziecko, teraz walczy o siebie dla pozostałej dwójki maluchów i męża którzy przecież potrzebują jej najbardziej na świecie! Rodzina miała plany, kupili ziemię i mieli rozpocząć budowę ich wspólnego, wymarzonego domu, robili wszystko by zapewnić maluchom godną przyszłość. Jednak choroba zatrzymała ich marzenia. Wszystkie oszczędności jakie zgromadzili w tym momencie przeznaczają na terapię, szukanie alternatywnych metod leczenia, tłumaczenie dokumentów, dojazdów do klinik, szpitali, opiekę nad dziećmi, leki..