Pod coraz większym znakiem zapytania staje się organizacja szkolnych egzaminów w kwietniu i maju. W poniedziałek podczas posiedzenia Sejmu z ust szefa rządu padło stwierdzenie, że największa fala zachorowań spodziewana jest na maj i czerwiec.
- Spodziewamy się, że szczyt zachorowań jest przed nami — gdzieś w maju, czerwcu. Na tym etapie rozwoju koronawirusa wiemy, że musimy być cały czas poddani ogromnej dyscyplinie — mówił w Sejmie premier Mateusz Morawiecki.
21 kwietnia około 356 tysięcy uczniów ma przystąpić do egzaminu ósmoklasisty. Z kolei od 4 maja miały rozpocząć się egzaminy maturalne. Od 12 marca lekcje w szkołach są zawieszone. Przerwa miała trwać tylko przez dwa tygodnie, ale w obliczu zagrożenia koronawirusem właściwie nie wiadomo kiedy uczniowie wrócą do sal lekcyjnych.
Dla uczniów wprowadzono lekcje zdalne i realizowana jest podstawa programowa. Minister edukacji Dariusz Piontowski do tej pory powtarzał, że nie zmienia się harmonogram roku szkolnego, czyli daty jego zakończenia i sesji egzaminacyjnych.
- Nie ma decyzji o zmianie formuły egzaminów, ani o ich odwołaniu, bo to by była ostateczność – mówi dla portalu tvn24.pl dr Marcin Smolik, szef Centralnej Komisji Egzaminacyjnej. Obecnie rozważane są różne scenariusze. Być może decyzja w tej sprawie zostanie podjęta jeszcze przed świętami.
fot. archiwum
Tym co został jeden przedmiot do zaliczenia to przepuścić ich. Niech się dzieciaki nie męczą.
OdpowiedzUsuńMatury i egzaminy zaliczyc na podstawie ocen z całego roku i wszystko. A na studia zrobić to samo - na podstawie ocen na świadectwie i najlepsi dostaną się na studia i po sprawie.
OdpowiedzUsuń