Jako mieszkaniec gminy Chojna nie mogę przejść obojętnie i nie odnieść się do informacji zawartych w liście otwartym burmistrza do mieszkańców. Z przekazu tego wynika, że ja i pan burmistrz żyjemy w innych gminach. Zacznę od kwestii związanej z przedstawionymi nam wskaźnikami. Po pierwsze, co człowiek na co dzień zajmujący się sprawami niezwiązanymi z finansami, może z tego zrozumieć?
Jest to manipulowanie danymi i przedstawianie nam fantastycznych wyników poprzez kolorowe słupki. Dla przykładu, w 2006 r. była zupełnie inna koniunktura. Wiem, bo sam borykałem się z trudnościami życia codziennego. Odnośnie do tamtych czasów, sprawdzając budżet z 2006 roku, deficyt ten wynikał z jakże ważnej inwestycji dla mieszkańców, którą była budowa oczyszczalni ścieków, a jednak w kasie zostało ok. 1,5 mln zł żywej gotówki. Dzisiaj budżet wzrósł niemal trzykrotnie i co z tego wynika dla nas „nic”. Mało tego, to jeszcze próbuje się nam wmówić, że obecne 16 mln zł długu plus zobowiązania z wyroków to mniej niż 6 mln zł.
Jeśli burmistrz przedstawia tak dobre wyniki finansowe gminy, to ja bym chciał wiedzieć, dlaczego w Chojnie, a także w całej gminie, brak jest już od wielu lat jakichkolwiek inwestycji, czy to tych małych, które dotyczą nas bezpośrednio, np. budowy oświetlenia, poprawy jakości chodników, mam tu na myśli ich naprawę, należyte dbanie o place zabaw.
A z tych większych inwestycji obiecaną w poprzednich wyborach np. rewitalizację parku, który, jak wszyscy wiemy, został sprzedany, czy też budowę dróg gminnych, np. ul. Zielonej. Jak już jesteśmy przy drogach, to trzeba tu zaznaczyć, iż wyremontowane drogi, które przebiegają przez miasto nie należą do gminy i nie ona je remontowała (dlatego o tym piszę, bo często słyszę, że burmistrz chwali się ich budową).
Dzisiaj nie sposób jest nie zauważyć braku jakiegokolwiek zainteresowania nami, mieszkańcami, ze strony władz. Wystarczy rozejrzeć się wokół siebie lub wyjrzeć przez okno, aby dostrzec „nic”. Chyba, że weźmiemy pod uwagę nieudolną próbę przekupienia nas nagłym wzrostem zadań czy wyjątkowo chaotycznym doposażaniem placów zabaw, z których już nikt w tym roku nie skorzysta. I to wszystko w czasie okresu wyborczego.
Co mnie skłoniło do napisania tego listu? Po prostu mam dość ciągłego obiecywania, manipulowania danymi, marazmu inwestycyjnego i dlatego mówię: nie.
Chcę być dumny ze swojego miasta i gminy, chwalić się nią, a nie wstydzić. Dobrego gospodarza poznać nie po obietnicach czy pięknych słówkach, ale po czynach. I jestem szczęśliwy z tego powodu, że tak przeważająca liczba mieszkańców również myśli tak, jak ja.
I to jest, Panie Burmistrzu, prawda, jakiej się Pan domagał.
Marcin Pisanko
Artykuł sfinansowany ze środków prywatnych